Recenzja filmu

Długie dzieciństwo (2010)
Pupi Avati
Fabrizio Bentivoglio
Francesca Neri

Czy mnie jeszcze pamiętasz?

Ciągnąca się jak rozgotowane spaghetti fabuła unurzana w zimnym sosie narracji zza kadru daje niekorzystny efekt telewizyjnej konfekcji à la "Okruchy życia".
Kino to maszyna pamięci – wynalazek pozwalający utrwalać to, co minione. Dlatego idealnie nadaje się do opowiadania o zapominaniu. Zarazem jednak kamera filmowa jest idącym z duchem czasów aparatem do rejestracji codzienności. Jak wciąż odświeżającym się językiem kina opowiadać zatem o starzeniu się? Pupi Avati w swoim najnowszym filmie znajduje wspólną płaszczyznę dla tych przeciwstawnych biegunów. Jest nią oczywiście kolejny szlagier wielbiącego Wielkie Tematy kina: miłość.

"Długie dzieciństwo" opowiada o małżeństwie w średnim wieku, które żyje w spokojnym rytmie osób pogodzonych z życiem. Jedyną rysą na gładkiej płaszczyźnie ich związku jest brak potomstwa, z wiekiem coraz bardziej odczuwalny. Zapominanie słów i zobowiązań, drobne pomyłki Lina (Fabrizio Bentivoglio) początkowo stanowią jedynie temat do żartów dla niego i Franceski (Francesca Neri). Mężczyzna jest dziennikarzem sportowym, w jego redakcji doszło ostatnio do cięć i Lino uznaje, że drobna przypadłość to po prostu efekt przemęczenia. Dolegliwości jednak nasilają się i konieczna okazuje się wizyta u lekarza. Diagnoza brzmi jak wyrok: Alzheimer.

Kurczący się w zastraszającym tempie zasób słów boleśnie dotyka mężczyznę, który wyrobił sobie opinię obdarzonego ciętym językiem telewizyjnego komentatora. Lino, zagubiony we wspomnieniach bardziej realnych niż codzienność, staje się na powrót dzieckiem. Spowijająca umysł mgła coraz boleśniej odgradza go od rzeczywistości, zagrażając nie tylko życiu zawodowemu, ale i rodzinnemu. W scenach familijnych uroczystości widzimy, jak bezdzietna para bohaterów jest wykluczana przez bardzo – jak na Włochów przystało – liczną rodzinę. Wartością nadrzędną jest tu długi stół obsadzony przez kolejne pokolenia potomków. Na ironię zakrawa zatem fakt, że sprawdzianem miłości Franceski będzie właśnie test na macierzyństwo. Czy żona odnajdzie się w roli piastunki przybranej matki chorego partnera?

"Długie dzieciństwo" to pierwszy film Avatiego w polskiej dystrybucji. Reżyser jest weteranem włoskiej kinematografii, autorem ponad 40 obrazów, nie licząc tych, w których udzielał się tylko jako producent lub scenarzysta. W swojej karierze kręcił zarówno horrory czy filmy muzyczne, jak i najbardziej reprezentatywne dla własnego stylu dramaty obyczajowe, "spowite aurą nostalgii i dyskretnego humoru" (jak pisze dystrybutor). Szkoda więc, że pierwsze spotkanie polskiego widza z twórcą wypada tak niekorzystnie. To raczej świadectwo filmowej emerytury niż ciekawy autorski głos. Ciągnąca się jak rozgotowane spaghetti fabuła unurzana w zimnym sosie narracji zza kadru daje niekorzystny efekt telewizyjnej konfekcji à la "Okruchy życia". Wrażenie pogłębia zdystansowana gra aktorów, osłabiona dodatkowo przez niezbyt wiarygodnie postarzającą charakteryzację (Francesca Neri w siwej peruce). Podczas gdy u Hanekego Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignant boleśnie obnażają swój wiek, nienaganna uprzejmość Avatiego już nie wystarcza.

To film szlachetny, zrobiony z dobrymi intencjami i jako taki szkoda go krytykować. Niestety, dobra sztuka zjada dobre intencje na śniadanie. Jeśli stuletnie z nawiązką kino ma pozostać wiecznie młode, na szali trzeba położyć więcej. Długie dzieciństwo ma swoją cenę. 
1 10 6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones